Przed nami święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok, jednak nie u wszystkich wzbudza to tyle radości co zwykle. Zazwyczaj pod koniec roku rozpoczynają się rezerwacje miejsc na wakacje. Jak na razie szału nie ma. Właściciele pensjonatów i kwater prywatnych zaczynają się niepokoić.
Już w minionym sezonie letnim nie było najlepiej. Spacerując po ulicach nadmorskich miejscowości, choćby Puck, Władysławowo czy Hel można było zaobserwować bardzo dużo wywieszek „Wolne miejsca”. Podobnie po jej drugiej stronie – w Kątach Rybackich czy krynicy Morskiej. I to tak było przez cały sezon.
Za to północne Bory Tucholskie, Kaszuby i Kociewie nie narzekały na brak turystów. Nad jeziorami „nie było gdzie palca włożyć”. Choćby w Bieszkowicach, samochody często parkowały nawet przy drodze głównej (na Wejherowo), bo na parkingach przy jeziorze nie było miejsca. Tam uciekli mieszkańcy dużego i małego Trójmiasta. Wybrali wodę pośrodku jeziora zamiast morze, które mają pod nosem.
Nadchodzący wcale nie zapowiada się lepiej. Mówi się wręcz o ucieczce wczasowiczów znad zatoki. Ścieki z Gdańska, wykwit sinic, informacje o beczkach z trującymi gazami i wrak niemieckiego tankowca, nie są pokazem atrakcyjności. Do tego dochodzą informacje o metalach ciężkich i fatalnym stanie czystości Zatok Gdańskiej i Puckiej, które od lat podają działacze Stowarzyszenia Nasza Ziemia. W ostatnich tygodniach ukazało się wiele publikacji i materiałów filmowych poświęconych zatruciu wody w zatokach.
- Wszyscy jesteśmy zaniepokojeni skalą medialnego szumu, który już powoduje ogromne straty wizerunkowe i szkodzi lokalnej społeczności. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że media, tak bezkrytycznie i bez rzetelności dziennikarskiej chwytają temat. Nikt z nikim się nie liczy – mówi Anna Wojtunik, mieszkanka Pierwoszyna, radna powiatu puckiego (KO). - Dla mnie, w czasie gdy wszyscy rezygnują z autorytetów, takimi autorytetami są naukowcy a oni jednoznacznie mówią :nikt nie jest w stanie określić jakie czynniki są głównymi przyczynami złego stanu ryb... Jest zbyt wiele możliwości i zbyt mało badań by postawić jednoznaczną diagnozę. Dlatego wszyscy samorządowcy z Powiatu Puckiego jak i innych samorządów znad Zatoki Gdańskiej, od dawna drążą temat i wymuszają działania na ministrze Gróbarczyku i jego urzędnikach.
Sygnały o chorych rybach pojawiają się od wielu lat. Naukowcy uspokajają, że jest to stan naturalny. Nasza Ziemia twierdzi, że 60 % ryb jest chorych. Natomiast rybak z Jastarni, Daniel Kohnke twierdzi, że owszem, spotykane są takie ryby, jednak nie jest to powód do wszczynania alarmu, gdyż chore sztuki zdarzały się zawsze. Zastanawia się również, czy nie jest to początek jakichś zmian, które być może wynikają ze zmian cywilizacyjnych.
- Sama czystość Zatoki Puckiej pod względem biologicznym nie budzi zastrzeżeń o czym wielokrotnie mówiła, na podstawie przeprowadzonych badań pani profesor Iwona Psuty. Apeluję o zachowania odpowiedzialne i rzetelność. Jako radnej Powiatu Puckiego zależy mi na bezpieczeństwie i zdrowiu naszych mieszkańców i odwiedzających nas turystów ale nie mogę spokojnie patrzeć na pozbawione podstaw histeryczne i niczym nie pokryte teorie. Straty już są po stronie branży turystycznej i jest to dla nas ogromny cios. Wygląda to tak, jakby ktoś celowo niszczył atrakcyjność naszego powiatu. Nie pozwolimy na to – dodaje Anna Wojtunik.
Ministerstwo Gospodarki Morskiej rozpoczęło badania. Pierwsze efekty mamy poznać już pod koniec roku. Gas Storage Poland, której zarzuca się zanieczyszczanie zatoki, od lat takie badania prowadzi zlecając je wyspecjalizowanym instytutom. Firma będą jedną z najważniejszych w łańcuchu budującym bezpieczeństwo energetyczne kraju nie ma sobie nic do zarzucenia. Znamiennym jest za to, to iż ataki na nią pojawiają się wtedy, kiedy coś dzieje się wokół polskiego systemu bezpieczeństwa energetycznego. Ostatni skomasowany atak jakoś dziwnie zbiegł się z deklaracją prezesa PGNiG Piotra Woźniaka w sprawie wypowiedzenia umowy GazPromowi. Przypadek? Wcześniej kiedy minister Piotr Naimski finalizował sprawy Baltic Pipe pojawiły się informacje o martwych łabędziach, których w konsekwencji nie było... Jeszcze wcześniej były masowo zdychające morświny... I tu również okazało się, że prezentowane martwe sztuki nie wszystkie pochodzą z terenów Zatok Gdańskiej i Puckiej.
Jak daleko jeszcze tzw. ekolodzy posuną się do atakowania bezpieczeństwa kraju? I jakim kosztem? Jeśli już dziś dochodzi do sytuacji, w której hotelarze, restauratorzy, organizatorzy wypoczynku na naszymi zatokami biją na alarm i przestrzegają przed nieudanym sezonem letnim, który zamiast zysków może przynieść wiele strat.
Wszystkie badania jednoznacznie pokazują brak negatywnego wpływu solanki na środowisko naturalne. O co więc chodzi?