W Basenie Żeglarskim Mariusza Zaruskiego w Gdyni przy kei stoi przycumowana s/y „Legia”, legendarny jacht na którym oficerowie Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego dokonywali rekonesansów wywiadowczych zachodniego Bałtyku i Morza Północnego na początku lat 70-tych XX wieku.
Jednym z nich był płk Ryszard Kukliński. Właśnie poprzez osobę „Jacka Stronga” niewielka jednostka licząca nieco ponad 14 metrów długości stała się jednym z najważniejszych artefaktów w najnowszej historii polskiej wojskowości.
Jacht jest własnością Jacht Klubu Marynarki Wojennej „Kotwica”, który chce go zbyć za kwotę 85.000 zł. Tym samym powstaje pytanie o przyszłość tego niezwykle ważnego artefaktu.
Niestety nie jest to w ostatnim czasie jedyny przypadek zagrożonej jednostki o istotnym znaczeniu historycznym. Podobnie sytuacja się miała z pierwszą jednostką zbudowaną w okresie międzywojennym w Stoczni Gdyńskiej – „Samarytance”, której właściciel przez ostatnią dekadę był nieustalony, a faktyczną opiekę roztoczyła nad jednostką Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna. Ostatecznie „Samarytanka”, nad której we wrześniu 1939 podniesiono banderę Marynarki Wojennej trafiła do Muzeum Marynarki Wojennej.
- Polska jest uboga w artefakty świadczące o rodzimej tradycji morskiej. Tym samym nie stać nas na utratę „Legii”. Najlepiej stałoby się, gdyby jacht stał się „żywym” pomnikiem historii na którym młodzież mogłaby uczyć się pracy na morzu i historii ojczystej. Ostatecznie mogłaby trafić do Oddziału Narodowego Muzeum Morskiego w Tczewie czyli Muzeum Wisły, gdzie znajdują się niezwykle ciekawe jednostki, takie jak: jacht „Dal” na którym legendarny kawalerzysta i żeglarz, potomek kniaziów mińskich Andrzej Bohomolc wraz z dwoma towarzyszami przepłynął w 1933 r. z Gdyni go Chicago, czy oryginalna, wyplatana łódź na której trzech Wietnamczyków uciekło przez Morze Południowochińskie z komunistycznych Indochin. Należeli oni do setek tysięcy tzw. „Boat People”. Nawiasem mówiąc tczewskie muzeum, jedno z najciekawszych w Polsce cały czas nie jest właściwie wypromowane. A powinno się ono stać „Mekką” morskiego wychowania młodzieży. Wracając zaś do „Legii” to naturalnym i bezpiecznym miejscem mogłoby stać się dla tej jednostki również Muzeum Marynarki Wojennej – dodaje A. Kozicki.
Postać pułkownika Ryszard Kuklińskiego jest przez różnej maści działaczy i polityków „używana” do wielu inicjatyw. Jego rola jest podkreślana za każdym razem, kiedy mowa o przynależności Polski do NATO.
Jednak w przypadku jachtu, którym polski oficer prowadził czynności służbowe jest po cichu przemilczana i nikt jakoś nie interesuje się dziedzictwem pierwszego polskiego żołnierza w Pakcie Północnoatlantyckim.
Słusznie zauważa dr Kozicki, że jako państwo nie dbamy o nasze dziedzictwo. Politycy jedynie udają przed kamerami, że zależy im na historii, a tak naprawdę asekurują się i nie potrafią jednoznacznie zająć stanowiska.
Czy y/s „Legia” zostanie artefaktem muzealnym, czy jednak wobec braku zainteresowania tych, którzy odpowiadają w naszym kraju za kultywowanie dziedzictwa, trafi w prywatne ręce i być może zmieni nazwę i przejdzie do „historii” jako coś, na czym kiedyś pływał jakiś Kukliński...?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz